Na dnie jeziora
Józef Pawłusiewicz - dowódca samoobrony w Łęgu. Łęg - malutki przysiółek w zakolu Sanu u stóp góry Jawor - obecnie pod wodą, na dnie Zalewu.
Autor opisuje dzieje swego życia - rzec można - jest to żywot dzielnego żołnierza. Wszak trzeba było być dzielnym walcząc w wojnie polsko-bolszewickiej, służąc w Straży Celnej, potem zaś w Straży Granicznej, unieść cało głowę z klęski wrześniowej, wyrwać się z łap Sowietów i wrócić do domu.
Nie dać się Niemcom, nie dać się ukraińskim sąsiadom (czyt. rezunom z UPA), przejść szlak bojowy istriebitielnego batalionu NKWD/oddziału partyzanckiego "Muchy" - Mikołaja Kunickiego, odsłużyć swoje w oddziałach zaporowych KBW, dosłużyć się stopnia pułkownika (L)WP, wyhodować rasę psa gończego polskiego i dokonać żywota ciesząc się dobrą sławą i szacunkiem ogółu...
Do tego trzeba było nie tylko mieć charakter, ale i dużo, bardzo dużo szczęścia. Chyba, że grały tam rolę jeszcze jakieś inne tajemne Moce.
Autor sprawnie posługuje się językiem polskim (przedwojenne wykształcenie), dzięki czemu mamy do czynienia z żywą, soczystą i pełną fantazji gawędą weterana.
Mały fragment takiej gawędy z 21 czerwca 1941 r. - należy pamiętać, że jesteśmy w GG na samiuśkiej granicy z CCCP i za kilka godzin Niemcy ruszą do ataku:
"...nasza stajnia oddalona była zaledwie kilkanaście metrów od Sanu, zwrócona do rzeki ścianą szczytową, w której znajdowały się drzwi strychu, wlazłem tam po drabinie, żeby przekazać żołnierzom sowieckim wiadomości o agresywnych zamiarach Niemców... ...Wziąłem do rąk dwie deszczułki gontów leżące na strychu i alfabetem Morse'a przekazałem patrolowi sowieckiemu, który mnie zauważył, krótki meldunek: "Dziś lub jutro Niemcy na was napadną". Powtórzyłem jeszcze dwukrotnie treść mojej informacji i widząc, że jeden z patrolu skrzętnie odnotował moje sygnały i potwierdził odbiór kiwnięciem głowy, usiadłem sobie na sianie i z odległości nie dalszej jak sto metrów obserwowałem z ciekawością zachowanie się patrolu, który przyjął moją wiadomość... ...Po niespełna dwóch godzinach w tym samym miejscu, z którego patrol odbierał moje sygnały, ukazał się jakiś oficer lub starszyna - i nie posługując się żadnym sygnałem złożył ręce w tubę i krzyknął do mnie: Durak...".
588 stron tekstu + 34 strony z ilustracjami
| Wydawca | Wydawnictwo "Ruthenus" |
|---|---|
| Kategoria | Wspomnienia |
| Kolejność | 1.00232790214163 |
| Autor | J. Pawłusiewicz |
| ISBN | 9788375306972 |
| Liczba stron | 588 |
| Rodzaj wydania | 8 |
| Rok wydania | 2020 |
| Waga (g) | 810 |
| Block send with Locker | Nie |